W maju 1930 r. gdańszczanie byli świadkami przybycia do miasta cyrku. Nie był to ani pierwszy, ani ostatni raz, kiedy tego typu rozrywka była oferowana w mieście. Ale wizyta słynnego cyrku Carla Hagenbecka była jednak wyjątkowa.
Złota era sztuki cyrkowej
Na przełomie XIX i XX w. Europę przemierzał szereg objazdowych cyrków, z których niektóre angażowały po kilkuset pracowników. Stałymi elementami praktycznie każdego, szanującego się cyrku, poza akrobatami, żonglerami i klaunami, były już egzotyczne zwierzęta.
Niektóre oferowały też “pokazy dziwów”, a więc np. “człowieka lwa”, “kobietę z brodą”, karłów, olbrzymów itd. To też – niestety – jest fragment historii sztuki cyrkowej.
W kontekście historii Gdańska – czy szerzej Pomorza – w XIX w. nikt dotąd nie podjął próby rzetelnego przedstawienia historii i przede wszystkim znaczenia cyrku dla rozrywki miejscowej ludności.
Faktem jest, że w okresie wilhelmińskim cyrki dość regularnie – głównie latem, obowiązkowo wręcz podczas Jarmarku św. Dominika – pojawiały się w mieście nad Motławą, praktycznie zawsze ciesząc się ogromnym zainteresowaniem.
Dwa cyrki Hagenbecków
Carl Hagenbeck (1844-1913) był niemieckim przedsiębiorcą, który zbił majątek przede wszystkim jako handlarz egzotycznymi zwierzętami. W rodzimym Hamburgu założył w 1907 r. słynny ogród zoologiczny, do dziś zresztą noszący jego imię.
Z obecnej perspektywy gorszy natomiast fakt, że w latach 70. XIX w. zaczął organizować wystawy, w których prezentował jako okazy… przedstawicieli m.in. rodzimej ludności z Samoa, Laponii oraz Sudanu (Nubijczyków). Było to tzw. ludzkie zoo – rozrywka trudna dziś do zaakceptowania, ale ówcześnie ciesząca się wielką popularnością, a samemu organizatorowi przynosząca niemałe przychody i sławę.
Dzięki zdobytym środkom i doświadczeniu w 1887 r. utworzył cyrk objazdowy. Zatrudnienie w nim znalazł także młodszy brat Carla, Wilhelm, znany jako Willy (1850-1910).
Cyrk Hagenbecka rozrósł się do potężnych rozmiarów – w istocie jako pierwszy na tak dużą skalę wprowadził egzotyczny zwierzęta do swojego stałego programu, wyznaczając nowe trendy w sztuce cyrkowej.
Sława i pieniądze jednak doprowadziły do rozłamu w rodzinie: Willy odszedł od brata i założył własny cyrk. Rywalizacja między dwoma cyrkami Hagenbecka była kontynuowana także po śmierci Carla i Willy’ego przed I wojną światową, ponieważ dzieła swoich ojców kontynuowali potomkowie – syn Carla Lorenz (1882-1952), a także synowie Willy’ego – Willy Junior (1884-1965) i Carl (1888-1949).
Hagenbeck przyjeżdża nad Motławę
Wróćmy więc do Gdańska okresu Wolnego Miasta. W maju 1930 r. cyrk Carla Hagenbecka, prowadzony przez Lorenza, trafia tu po raz pierwszy. Dość późno, skoro do Torunia po raz pierwszy zawitał 13 lat wcześniej, jeszcze w latach I wojny światowej.
Tak czy owak było to duże wydarzenie. W prasie cyrk anonsował swoje przybycie z wyprzedzeniem, a bilety wcześniej można kupić w największym z domów handlowych Wolnego Miasta Gdańska, u braci Freymannów przy Targu Węglowym.
Galerie handlowe międzywojennego Gdańska
Ludzie byli spragnieni rozrywki. Mimo faktu, że istniała już konkurencja ze strony kin, cyrk nadal był nie lada atrakcją.
Atrakcje przy rozładunku
Rozładunek cyrku trwał zazwyczaj cały dzień. Już przy tej okazji gromadziły się tłumy przy dworcu, gdzie miał dotrzeć etapami specjalny transport, zwykle podzielony na kilka pociągów (w każdym z nich na potrzeby cyrku rezerwowano kilka wagonów). Publice przede wszystkim zależało na zobaczeniu egzotycznych zwierząt… przy pracy. Bardzo często w pierwszych pociągach przewożono bowiem tresowane słonie. Wykorzystywano je następnie do rozładunku, transportu i wzniesienia konstrukcji cyrku już na docelowym miejscu.
Nie inaczej było w Gdańsku w maju 1930 r.
Ulewa opóźnia transport cyrkowej menażerii
Tłumy ciekawskich oblegały dworzec przy Bramie Nizinnej już od wczesnych godzin porannych w piątek, 9 maja. Pierwsze dwa pociągi, które miały przybyć na dworzec o godz. 10, opóźniły się o trzy godziny. Opóźnienie transportu z nieodległego Malborka było spowodowane czwartkowymi, gwałtownymi ulewami. Teren lotniska, gdzie stał cyrk, zamienił się w grzęzawisko. To spowolniło transport załadowanych sprzętem i zwierzętami wozów na malborski dworzec.
Jakby tego było mało, gwałtowna burza sparaliżowała też przez pewien czas transport kolejowy na jednym z przejazdów, co także uniemożliwiło terminowy załadunek cyrku.
Część wyposażenia i pracowników cyrku została przewieziona do Gdańska samochodami ciężarowymi. Zasadniczo przenosiny cyrku Hagenbecka były, jak na ówczesne standardy, dość skomplikowaną i wymagającą dobrego planowana operacją logistyczną.
Uprzedzając nieco kolejność wydarzeń: rozładunek zwierząt, które – poza ósemką słoni- przyjechały koleją jako ostatnie, trwał do późnych godzin nocnych. W wagonach przytransportowano lwy, tygrysy, niedźwiedzie, ponad setkę (!) koni, zebry, lamy, wielbłądy, bawoły indyjskie, lwy morskie, muły i antylopy.
Cyrk rozkłada się przy Moście Siennickim
Wszystkie wymienione zwierzęta wzbudzały sensację, ale z oczywistych względów największym zainteresowaniem cieszyły się słonie, które nie tylko dotarły jako pierwsze, ale i które można było podglądać przy pracy.
Tygrysy czy lwy, które mogłyby skraść show słoniom, były podczas rozładunku niewidoczne, bowiem zamknięte w zasłoniętych klatkach.
Gdy słonie skończyły pomagać przy rozładunku, zostały poprowadzone ulicami Starego Przedmieścia i Dolnego Miasta na miejsce, gdzie trwały już gorączkowe prace przy wznoszeniu miasteczka cyrkowego. Stanęło ono wzdłuż Martwej Wisły, przy Moście Siennickim, gdzie od kilku lat przeniesiono organizację części Jarmarku św. Dominika. Tam też najczęściej w okresie międzywojennym rozstawiały się przyjezdne cyrki.
Historia Jarmarku: wiele twarzy imprezy w centrum Gdańska
Ok. godz. 17 stało się jasne, że z powodu opóźnienia niemożliwym będzie – tak jak pierwotnie planowano – zorganizowanie premierowego pokazu jeszcze tego samego dnia. Wydarzenie przeniesiono więc na kolejny dzień, sobotę, 10 maja.
Tymczasem wokół wznoszonego namiotu cyrkowego zgromadziło się już kilka tysięcy (!) ludzi – zarówno gapiów, którzy przybyli za korowodem słoni, jak i tych, którzy dzierżąc w dłoni zakupione wcześniej bilety, liczyli na udział w premierowym przedstawieniu. Odeszli oni niepocieszeni, choć wnioskując z relacji prasowych, możliwość obserwowania słoni z bliska w jakimś stopniu zrekompensowała fakt, że tego dnia nie odbył się zaplanowany pokaz.
Przy okazji warto zaznaczyć, że pojawienie się tak dużego cyrku oznaczało dodatkowy zarobek dla części gdańszczan, którzy byli wynajmowani do rozkładania i zwijania cyrkowego miasteczka.
Tygrys w redakcji, czyli cyrkowy marketing
Cyrk Carla Hagenbecka potrafił zadbać o odpowiednią promocję swoich występów.
Poza obszernymi relacjami z przybycia do Gdańska i pierwszych pokazów w prasie ukazały się teksty dotyczące “kulis”, a więc funkcjonowania cyrku po przedstawieniach. Dziennikarzy zaproszono bowiem do spędzenia kilku godzin w nocy w cyrku.
Jeszcze śmielszą inicjatywą była… wizyta tresera z tygrysem w jednej z redakcji gazet gdańskich (!). Zdjęcie z tej wizyty ilustrowało kolejny tekst, który przybliżał działalność cyrku i podtrzymywał zainteresowanie gdańszczan.
Przedstawienia odbywały się niemal codziennie, przez niemal dwa tygodnie. Każdego dnia można było zwiedzać tereny miasteczka, gdzie prezentowano w klatkach i zagrodach zwierzęta cyrkowe. Istniała też możliwość, przy odrobinie szczęścia, spotkać i porozmawiać z artystami cyrkowymi.
Ostatni pokaz cyrku Carla Hagenbecka w 1930 r. odbył się 22 maja, wyjątkowo wcześnie, bo o godz. 15.
Słonie w służbie nazistowskiej propagandy
Pierwsza wizyta cyrku Carla Hagenbecka odbiła się szerokim echem. Ale po prawdzie nie był to ani pierwszy, ani ostatni też moment, kiedy cyrkowe słonie pojawiły się w przestrzeni miasta.
Tu warto wspomnieć tylko o dość niezwykłym wykorzystaniu tych niezwykłych zwierząt… zimą 1940 r. Z uwagi na porę roku cyrk objazdowy Althoffa występował nie w namiocie, lecz we wnętrzach… Hali Sportowej.
Konie, boks i opera. 108 lat temu powstała hala przy al. Zwycięstwa
Na przełomie stycznia i lutego przynajmniej dwukrotnie słonie zostały specjalnie wyprowadzone na gdańskie ulice. Po raz pierwszy 28 stycznia poruszały się, budząc powszechne zainteresowanie na Długim Targu. Uczestniczyły wówczas tym samym w nazistowskiej zbiórce datków organizowanej w ramach Dzieła Pomocy Zimowej (Winterhilfswerk).
Kilkanaście dni później, 10 lutego, zostały sfotografowane na ul. Kocurki, gdzie wówczas mieściła się część redakcji nazistowskiego dziennika “Danziger Vorposten”.