„Staliśmy się obywatelami drugiej kategorii. Odseparowano nas od innych” – żydowski chłopiec, naoczny świadek tych wydarzeń wspomina początki rządów Hitlera.
Uliczne walki łobuzów z obu stron tuż pod naszym oknem stały się częstym widokiem na Greifswalder Strasse. Kiedyś pobiegłem pomóc mojemu bratu Heinzowi, kiedy znalazł się w środku jakiejś bijatyki. Kiedy wściekle wywijał pompką od roweru, broniąc się przed komunistycznymi chuliganami, grupa młodych nazistów omyłkowo wzięła go za jednego ze swoich kamratów i pomogła mu uciec. Jeden z jego obrońców krzyknął za nim, by nie zapomniał przyjść na następne zebranie partyjne.
Efektywność i poczucie braterstwa
Miałem dziesięć lat, całkowicie pochłaniały mnie nauka i sport, a liczne przyjaźnie dawały poczucie bezpieczeństwa. Rasistowskie nagłówki i rosnący niepokój w świecie dorosłych wydawały się odległe i nierzeczywiste, aż do chwili gdy… gdy zabroniono mi recytacji „Kämpfe, blute!” na zakończenie roku szkolnego. Nawet wtedy wydawało się, że nasi aryjscy koledzy chcą utrzymać przyjaźnie ze swymi żydowskimi kolegami tak długo jak się da. Odwrócili się od nas – a i to z początku niechętnie – dopiero gdy ich rodzice zaczęli ich karać za przestawanie z nami.
Większość chłopaków i dziewczyn, których znałem, wstąpiła do Hitlerjugend, gdyż członkostwo dla wszystkich uczniów stało się obowiązkowe. Ubrani w nienagannie odprasowane mundurki z baretkami i odznakami maszerowali w ogromnych defiladach, dużo wspanialszych niż pochody mojego klubu sportowego. Niektórzy z moich kolegów z klasy dostąpili zaszczytu niesienia flag i sztandarów; kilku nawet obnosiło się z bronią ćwiczebną.
Przyglądałem się, jak odmaszerowują, ci moi kumple z klasy, z zespołu, z podwórka, jak zamykają się we własnym kręgu, mnie pozostawiając na zewnątrz. Byłem zafascynowany efektownością Hitlerjugend, zazdrosny o poczucie braterstwa i ani chwili bym się nie zastanawiał, czy do nich dołączyć. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że to ja będę wrogiem, przeciw któremu zwierają szeregi.
„Byliśmy Niemcami, byliśmy posłuszni”
We wrześniu 1935 roku przegłosowano ustawy norymberskie i wroga atmosfera stała się oficjalną polityką, która wkrótce przeniknęła do naszej szkoły. My, czterej jedenastoletni żydowscy chłopcy z 228. Volksschule w Berlinie, staliśmy się obywatelami drugiej kategorii, nasze długoletnie przyjaźnie zostały unieważnione. Odseparowano nas od innych uczniów i kazano usiąść w kącie z tyłu klasy. Aryjskim dzieciom zakazano bratać się z nami, no chyba że w razie absolutnej konieczności, co było bolesnym ciosem tak dla nas, jak i dla tych, którzy byli uzależnieni od naszych korepetycji.
Ale ja zawsze miałem dryg do interesów, zamiast więc pomagać kolegom z klasy odrabiać prace domowe za darmo, zacząłem sprzedawać swoje usługi za lody i inne frykasy, których zdobycie przychodziło z coraz większą trudnością. Moi rodzice, choć ewidentnie niezadowoleni z tego, jak traktowano nas w szkole, nie odezwali się ani słowem – takie było przecież prawo, a my, koniec końców, byliśmy Niemcami, byliśmy posłuszni.
Chociaż stopnie miałem świetne, moje wstępne podanie o przyjęcie do czołowego berlińskiego gimnazjum zostało odrzucone. Razem z trzema żydowskimi kolegami z klasy zdecydowałem się wówczas złożyć podanie o przyjęcie do Żydowskiej Szkoły Średniej przy Grosse Hamburger Strasse, atmosfera szkoły publicznej robiła się bowiem nie do zniesienia.
Tragiczna decyzja
Jeden z tych chłopaków, kiepski uczeń, któremu zawsze pomagaliśmy w nauce, był przerażony, że może nie zaliczyć egzaminu wstępnego i będzie zmuszony wrócić do klasy w szkole publicznej jako jedyny Żyd. Obiecałem, że pokażę mu moje odpowiedzi na teście, na przekór umoralniającej przemowie nadzorującego egzamin o odwiecznym niemieckim „honorowym systemie opartym na zaufaniu”. Dotrzymałem słowa.
Byłem dumny, że pomogłem koledze, choć była to dla mnie tragiczna decyzja – nadzorca złapał nas na ściąganiu i bez chwili wahania obu wyrzucił z egzaminu. Zaprzepaściłem szansę dostania się do jedynej żydowskiej szkoły średniej w Berlinie, a z mocy prawa zamknięte były przede mną wszystkie inne średnie szkoły publiczne. Zakończyłem edukację w podstawówce w ostatnim rzędzie w klasie; zagrzebałem się w książkach, starając się słyszeć jedynie głosy poetów i odcinając się od docinków moich kolegów oraz złowróżbnych furiackich gróźb Adolfa Hitlera.