Poland old

Czy wiesz, co łączy domowe ciepło z wojenną Łodzią? Poznaj opowieść o pierwszym numerze legendarnego ‘Świerszczyka’!

„Świerszczyk”
Był 1 maja 1945 roku. Trwała wojna. W wyzwolonej Łodzi, w Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, ukazał się pierwszy numer „Świerszczyka”.
Tytuł wymyśliła znana pisarka, Ewa Szelburg-Zarembina , późniejsza inicjatorka budowy Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka.
Grający za kominem świerszcz miał być symbolem tego, co wiele dzieci utraciło w wojennej zawierusze – ciepła rodzinnego domu.
Okładkę pierwszego numeru namalował znakomity ilustrator, Jan Marcin Szancer, natomiast pierwszą winietę „Świerszczyka” zaprojektował inny wybitny grafik, Eryk Lipiński, satyryk i długoletni redaktor naczelny „Szpilek”. Pierwszą redaktor naczelną „Świerszczyka” została pisarka, krytyk literacki i tłumaczka, Wanda Grodzieńska.

Był majowy poranek 1945 roku. Wojna, choć powoli dogorywająca, wciąż wisiała w powietrzu, przypominając o sobie każdym oddechem, każdym wiatrem, który przynosił wspomnienia z frontu. Dla mieszkańców wyzwolonej Łodzi było to mieszanie się nadziei i niepewności. Miasto, które przez lata było świadkiem wojennego cierpienia, zaczynało powoli oddychać pełną piersią, a jego ulice, choć wciąż popękane i pełne gruzów, powoli nabierały życia.

Tego dnia, 1 maja 1945 roku, w druku pojawiło się coś niezwykłego. To był pierwszy numer czasopisma „Świerszczyk” – małego, ale niezwykle ważnego magazynu dla dzieci, który miał na zawsze pozostać w pamięci wielu pokoleń. Świerszczyk nie był zwykłym czasopismem. Jego misja sięgała głębiej niż tylko dostarczanie rozrywki dla najmłodszych. Był to symbol nadziei, ciepła i domowego ogniska – tego wszystkiego, co tak wiele dzieci straciło podczas wojny.

W tle tego wydarzenia była postać Ewy Szelburg-Zarembiny, znanej pisarki i inicjatorki budowy Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka. To ona wymyśliła tytuł „Świerszczyk”. Świerszcz, grający za kominem, miał przypominać o tym, co było kiedyś – o domowym cieple, o spokojnych wieczorach spędzanych przy ognisku, o rodzinie, która teraz dla wielu była tylko odległym wspomnieniem. Szelburg-Zarembina wiedziała, jak wiele dzieci straciło w tej wojnie. Ich domy były zburzone, rodziny rozdzielone, a dzieciństwo – tak beztroskie przed wojną – przepadło w wojennym chaosie.

Pierwszy numer „Świerszczyka” nie tylko ukazał się w drukarni, ale również od razu zdobył serca najmłodszych. Okładka, namalowana przez znakomitego ilustratora Jana Marcina Szancera, przedstawiała świat, który był zarówno realistyczny, jak i pełen marzeń. Dzieci patrząc na nią, mogły na chwilę zapomnieć o bólu i trudach wojny. Mogły znów poczuć się dziećmi, marzyć i śnić o lepszym jutrze. Był to świat kolorowy, pełen ciepła, w którym czuć było magię i nadzieję na lepsze dni.

Szancer, znany ze swoich wspaniałych ilustracji, oddał w tym dziele coś więcej niż tylko obraz. To była wizualizacja emocji, które przeżywały dzieci – tęsknoty, ale także nadziei. Dla wielu młodych czytelników, obrazek na okładce „Świerszczyka” stał się jak okno do innego świata, w którym wojna nie miała miejsca, a wszystko było takie, jak kiedyś.

Nie mniej ważna była także pierwsza winieta „Świerszczyka”, zaprojektowana przez Eryka Lipińskiego, wybitnego grafika, satyryka i redaktora naczelnego magazynu „Szpilki”. Jego praca, pełna prostoty, a jednocześnie głębi, podkreślała delikatność i kruchość dzieciństwa w tych trudnych czasach.

Pierwsza redaktor naczelna „Świerszczyka”, Wanda Grodzieńska, była postacią wyjątkową. Pisarka, krytyk literacki i tłumaczka, wnosiła do redakcji nie tylko swoje doświadczenie, ale przede wszystkim serce. To ona dbała o to, by każde słowo, każdy tekst publikowany w magazynie, niósł ze sobą coś więcej – przesłanie nadziei, wiary w lepsze jutro, a przede wszystkim – przesłanie, że dzieciństwo, choć zakłócone przez wojnę, wciąż może być pełne radości.

Dla wielu dzieci ten pierwszy numer „Świerszczyka” stał się czymś więcej niż tylko magazynem do czytania. Stał się symbolem, nadzieją, a także mostem do przeszłości, do czasów, kiedy życie było prostsze, a świat wydawał się mniej okrutny.

Siedząc teraz przy oknie, patrząc na ulicę, która choć wciąż nosiła ślady wojny, powoli ożywała, nie mogłem nie wspominać tych dni. Świerszczyk, grający za kominem, stał się dla mnie symbolem tamtych czasów. Był jak cichy świadek mojego dzieciństwa, które choć przerwane przez wojnę, wciąż miało w sobie momenty szczęścia. Szelburg-Zarembina wiedziała, co robi, nadając temu magazynowi taki tytuł. Wiedziała, że dzieci potrzebują nie tylko rozrywki, ale także czegoś, co przypomni im o tym, co utracili, a jednocześnie da nadzieję na to, że ten ciepły, domowy świat kiedyś do nich wróci.

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

„Świerszczyk”
Był 1 maja 1945 roku. Trwała wojna. W wyzwolonej Łodzi, w Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, ukazał się pierwszy numer „Świerszczyka”.
Tytuł wymyśliła znana pisarka, Ewa Szelburg-Zarembina , późniejsza inicjatorka budowy Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka.
Grający za kominem świerszcz miał być symbolem tego, co wiele dzieci utraciło w wojennej zawierusze – ciepła rodzinnego domu.
Okładkę pierwszego numeru namalował znakomity ilustrator, Jan Marcin Szancer, natomiast pierwszą winietę „Świerszczyka” zaprojektował inny wybitny grafik, Eryk Lipiński, satyryk i długoletni redaktor naczelny „Szpilek”. Pierwszą redaktor naczelną „Świerszczyka” została pisarka, krytyk literacki i tłumaczka, Wanda Grodzieńska.

Był majowy poranek 1945 roku. Wojna, choć powoli dogorywająca, wciąż wisiała w powietrzu, przypominając o sobie każdym oddechem, każdym wiatrem, który przynosił wspomnienia z frontu. Dla mieszkańców wyzwolonej Łodzi było to mieszanie się nadziei i niepewności. Miasto, które przez lata było świadkiem wojennego cierpienia, zaczynało powoli oddychać pełną piersią, a jego ulice, choć wciąż popękane i pełne gruzów, powoli nabierały życia.

Tego dnia, 1 maja 1945 roku, w druku pojawiło się coś niezwykłego. To był pierwszy numer czasopisma „Świerszczyk” – małego, ale niezwykle ważnego magazynu dla dzieci, który miał na zawsze pozostać w pamięci wielu pokoleń. Świerszczyk nie był zwykłym czasopismem. Jego misja sięgała głębiej niż tylko dostarczanie rozrywki dla najmłodszych. Był to symbol nadziei, ciepła i domowego ogniska – tego wszystkiego, co tak wiele dzieci straciło podczas wojny.

W tle tego wydarzenia była postać Ewy Szelburg-Zarembiny, znanej pisarki i inicjatorki budowy Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka. To ona wymyśliła tytuł „Świerszczyk”. Świerszcz, grający za kominem, miał przypominać o tym, co było kiedyś – o domowym cieple, o spokojnych wieczorach spędzanych przy ognisku, o rodzinie, która teraz dla wielu była tylko odległym wspomnieniem. Szelburg-Zarembina wiedziała, jak wiele dzieci straciło w tej wojnie. Ich domy były zburzone, rodziny rozdzielone, a dzieciństwo – tak beztroskie przed wojną – przepadło w wojennym chaosie.

Pierwszy numer „Świerszczyka” nie tylko ukazał się w drukarni, ale również od razu zdobył serca najmłodszych. Okładka, namalowana przez znakomitego ilustratora Jana Marcina Szancera, przedstawiała świat, który był zarówno realistyczny, jak i pełen marzeń. Dzieci patrząc na nią, mogły na chwilę zapomnieć o bólu i trudach wojny. Mogły znów poczuć się dziećmi, marzyć i śnić o lepszym jutrze. Był to świat kolorowy, pełen ciepła, w którym czuć było magię i nadzieję na lepsze dni.

Szancer, znany ze swoich wspaniałych ilustracji, oddał w tym dziele coś więcej niż tylko obraz. To była wizualizacja emocji, które przeżywały dzieci – tęsknoty, ale także nadziei. Dla wielu młodych czytelników, obrazek na okładce „Świerszczyka” stał się jak okno do innego świata, w którym wojna nie miała miejsca, a wszystko było takie, jak kiedyś.

Nie mniej ważna była także pierwsza winieta „Świerszczyka”, zaprojektowana przez Eryka Lipińskiego, wybitnego grafika, satyryka i redaktora naczelnego magazynu „Szpilki”. Jego praca, pełna prostoty, a jednocześnie głębi, podkreślała delikatność i kruchość dzieciństwa w tych trudnych czasach.

Pierwsza redaktor naczelna „Świerszczyka”, Wanda Grodzieńska, była postacią wyjątkową. Pisarka, krytyk literacki i tłumaczka, wnosiła do redakcji nie tylko swoje doświadczenie, ale przede wszystkim serce. To ona dbała o to, by każde słowo, każdy tekst publikowany w magazynie, niósł ze sobą coś więcej – przesłanie nadziei, wiary w lepsze jutro, a przede wszystkim – przesłanie, że dzieciństwo, choć zakłócone przez wojnę, wciąż może być pełne radości.

Dla wielu dzieci ten pierwszy numer „Świerszczyka” stał się czymś więcej niż tylko magazynem do czytania. Stał się symbolem, nadzieją, a także mostem do przeszłości, do czasów, kiedy życie było prostsze, a świat wydawał się mniej okrutny.

Siedząc teraz przy oknie, patrząc na ulicę, która choć wciąż nosiła ślady wojny, powoli ożywała, nie mogłem nie wspominać tych dni. Świerszczyk, grający za kominem, stał się dla mnie symbolem tamtych czasów. Był jak cichy świadek mojego dzieciństwa, które choć przerwane przez wojnę, wciąż miało w sobie momenty szczęścia. Szelburg-Zarembina wiedziała, co robi, nadając temu magazynowi taki tytuł. Wiedziała, że dzieci potrzebują nie tylko rozrywki, ale także czegoś, co przypomni im o tym, co utracili, a jednocześnie da nadzieję na to, że ten ciepły, domowy świat kiedyś do nich wróci.

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

Świerszczyk

 

LEAVE A RESPONSE

Your email address will not be published. Required fields are marked *