Nie bez powodu nazywa się go malarzem dziejów Polski. Czuł się dłużnikiem narodu, więc postanowił podarować Polakom ich historię w obrazach. I to jakich!
Bez Jana Matejki historia Polski wyglądałaby zgoła inaczej. Dosłownie, bo jego wizerunki królów i królowych oraz przedstawienia najważniejszych wydarzeń na zawsze wryły się w świadomość i wyobraźnię Polaków. Myśląc o Władysławie Jagielle pod Grunwaldem czy uchwaleniu Konstytucji 3 maja, mamy przed oczami dzieła tego słynnego malarza. I choć Witkiewicz krytykował jego malarstwo jako „zatęchłe więzienie, w które chciano wtłoczyć cały nurt artystyczny w Polsce”, a inni zarzucali mu fałszowanie historii i tworzenie legend, to rację ma Magdalena Czapska-Michalik, mówiąc, że „dla Polaków nazwisko Jan Matejko stało się synonimem słów: artysta, malarz”.
Poniżej przedstawiamy galerię jego najsłynniejszych obrazów, które powinien znać każdy z nas!
Bitwa pod Grunwaldem (1878)
Na tym monumentalnym (mierzy 426 × 987 cm) obrazie Matejko zdołał umieścić kluczowe, najbardziej dramatyczne momenty oraz najważniejsze postacie jednej z największych bitew średniowiecznej Europy – i z pewnością najsłynniejszej w dziejach Polski. „Bitwa pod Grunwaldem” przedstawiająca malarską wizję starcia polsko-krzyżackiego z 15 lipca 1410 roku jest największym dziełem artysty.

Jan Matejko, „Bitwa pod Grunwaldem”.
Matejko w kłębowisku walczących zdołał zmieścić wielkiego księcia Witolda wznoszącego miecz i tarczę w geście triumfu, ginącego od ciosu włócznią św. Maurycego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Ulricha von Jungingena, a także – nieco z boku – Władysława Jagiełłę i ratującego mu życie Zbigniewa z Oleśnicy. Nie mogło oczywiście zabraknąć rycerzy: Zawiszy Czarnego, Jana Žižki czy Marcina z Wrocimowic. Nie wszystkie przedstawione na obrazie postaci faktycznie wzięły udział w bitwie, choć malarz do pewnego stopnia starał się zachować realizm – jeździł nawet pod Grunwald.
Prace nad obrazem zajęły mu kilka lat. W lutym 1878 roku Matejko sprzedał go warszawskiemu finansiście Dawidowi Rosenblumowi za zawrotną kwotę 45 tysięcy złotych reńskich. Jeszcze w tym samym roku, we wrześniu został pokazany publiczności. Dziś można go oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Rejtan. Upadek Polski (1866)
Gdy malował ten kontrowersyjny obraz, miał zaledwie 28 lat i dopiero zaczynał pracę z wielkoformatowymi płótnami. Po świetnie przyjętym „Kazaniu Skargi” „Rejtan”, ukazujący scenę z sejmu warszawskiego z 21 kwietnia 1773 roku, kiedy to poseł nowogródzki Tadeusz Rejtan w akcie desperacji próbował jeszcze zatrzymać rozbiór Polski, rozdzierając szaty, rzucając się na próg sali senatu i krzycząc: „Zabijcie mnie, ale nie zabijajcie ojczyzny!”. A przynajmniej tak protest Rejtana wyobrażał sobie Matejko.

Jan Matejko, „Rejtan. Upadek Polski”.
Nie wszystkim ta wizja przypadła do gustu. Józef Ignacy Kraszewski skomentował dzieło słowami: „Ale bodaj mu to arcydzieło nie było wyrzutem sumienia na całe życie, bo jest to może piękny obraz, a zły uczynek. Policzkować trupa matki się nie godzi… Cóż to jest, jak nie policzek Polsce dany? Mówią, że ktoś ze łzami prawie wychodząc z wystawy zawołał, kto to kupi… chyba Moskal”. Cóż, „Rejtana” nabył nie Moskal, a cesarz Austrii Franciszek Józef I. Wcześniej obraz otrzymał jeszcze złoty medal na wystawie światowej w Paryżu.
Po 1918 roku „Rejtan” wrócił do Polski – odkupił go rząd niepodległej II RP i ofiarował do Zamku Królewskiego w Warszawie, gdzie można go podziwiać również obecnie.
Obraz ten jest w dorobku Matejki dziełem pod wieloma względami wyjątkowym. Po pierwsze, powstał na zlecenie, czego wybitny malarz raczej nie praktykował. W 1881 roku w pracowni odwiedził go jednak Jan Głębocki, potomek kresowego rodu ziemiańskiego, i wyprosił, by artysta uwiecznił świetną familię Głębockich, a następnie ofiarować dzieło do ich kolekcji. Tak się złożyło, że praprzodek Jana, biskup Mikołaj Głębocki, jako namiestnik papieża Marcina V podawał do chrztu królewicza Władysława, więc temat obrazu poniekąd narzucał się sam.

Inspiracją dla artykułu była książka Macieja Siembiedy „444” – pierwszy tom cyklu z prokuratorem Jakubem Kanią, który został niedawno wznowiony w odświeżonej wersji przez Wydawnictwo Agora.
Po drugie, „Chrzest Warneńczyka” spowija mgła tajemnicy. Jak komentuje Maciej Siembieda, autor powieści „444”, której kanwą są zawiłe dzieje obrazu, wznowionej niedawno w odświeżonej wersji przez Wydawnictwo Agora: „Ten obraz nie jest jakimś fenomenem malarskim i nie osiągnie cen »Słoneczników« van Gogha, a jednak był niesłychanym obiektem pożądania złodziei i korowodu tajemniczych postaci. Zresztą, tajemnica otacza go do dziś i jest to tajemnica niezwykle głęboka”.
O zagadkowych okolicznościach powstania i dalszych losach obrazu, który kilkakrotnie ginął, by wyjść na światło dzienne w zaskakujących miejscach, pisaliśmy w tym artykule. Przez lata uważano, że „Chrzest Warneńczyka” przepadł w pożarze wili holenderskiego kolekcjonera sztuki i esesmana Pietera Mentena. Niespodziewanie okazało się jednak, że dzieło od końca lat 90. znajduje się w… depozycie Muzeum Narodowego. Umieścił go tam anonimowy darczyńca.
Czytaj też: Matejko wielkim malarzem był. Życie i twórczość najsłynniejszego polskiego artysty
Stańczyk (1862)
Pełny tytuł dzieła nadany przez autora brzmi: „Stańczyk błazen po odebraniu wieści o wzięciu Smoleńska przez Moskali w czasie balu na dworze królowej Bony r. 1533”. Stanisław Tarnowski po latach powiedział o nim, że po „Stańczyku” Matejko stworzył „obrazy większe, świetniejsze, sławniejsze. Piękniejszych i głębszych nie było”.
Na pierwszy rzut oka przedstawia on dworską scenę ukazaną zza kulis – w tle za Stańczykiem odbywa się bal u króla Zygmunta Starego i królowej Bony. W rzeczywistości jednak obraz stanowi refleksję na temat dziejów Polski – zarówno tych XVI-wiecznych, jak i współczesnych malarzowi. Jak piszą Joanna Łenyk-Barszcz i Przemysław Barszcz:
Jego Stańczyk nie wygląda na pociesznego błazna, którego według relacji i anegdot szarpali ulicznicy. Jest mężem stanu bardziej niż cała reszta dostojnych uczestników toczącego się w tle balu u królowej Bony. Więcej: Stańczyk patrzy w przyszłość; i widzi.(…) patrzył też na czasy, które miały nadejść za prawie 300 lat, gdy ponowny sojusz trzech państw zrealizuje swój plan w sposób całkowity i podzieli Polskę pomiędzy siebie. A może widzi jeszcze dalej?

Jan Matejko, „Stańczyk”.
Co znamienne, w czerwonym stroju błazna, z zamyśloną, zasmuconą miną i rękami splecionymi na brzuchu Matejko uwiecznił samego siebie. „Stańczyka” uważa się za pierwsze dzieło historiozoficzne w jego portfolio – i pierwsze, które przyniosło artyście rozgłos. Od 1924 roku znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Unia Lubelska (1869)
Obraz ten – choć nie tak powszechnie kojarzony jak „Stańczyk” czy „Bitwa pod Grunwaldem” – uchodzi za jedno z najlepszych dzieł Matejki. Z miejsca go zresztą doceniono – już w 1870 roku malarz w Paryżu otrzymał za „Unię Lubelską” order Legii Honorowej. Spotkał się też z pozytywną reakcją współczesnych mu krytyków sztuki, co wcale nie było takie oczywiste (wystarczy wspomnieć opinie na temat „Rejtana”).
Malunek powstał z okazji 300. rocznicy unii polsko-litewskiej w Lublinie w 1569 roku. Artysta otworzył nim nowy cykl obrazów – o tematyce patriotycznej, tworzonych ku pokrzepieniu serc. Wystawienie go w krakowskich Sukiennicach w sierpniu i wrześniu 1869 roku było jedyną formą uczczenia jubileuszu. Obecnie znajduje się w depozycie Muzeum Narodowego w Lublinie.

Jan Matejko, „Unia Lubelska”.
Co ciekawe, choć uznawana za bardzo szczegółową i nasyconą symbolami, również „Unia Lubelska” nie jest wolna od – celowych – błędów historycznych. Matejko wśród obecnych podczas zaprzysiężenia postaci przedstawił m.in. Mikołaja Radziwiłła, którego w rzeczywistości wcale tam nie było, a także Annę Jagiellonkę oraz Marcina Zborowskiego, który od kilku lat już nie żył. Jak jednak wspominał przyjaciel artysty, również malarz Izydor Jabłoński-Pawłowicz:
Na uwagę, że wprowadza w obraz figury, które wedle kroniki w tym fakcie nie brały udziału, odpowiadał: „Żył w tym czasie, był tych a tych przekonań, usposobień, działał, choć nie w tej chwili, na tym miejscu, ale w tym interesie, sprawie, więc tu być powinien – wreszcie ja maluję epokę, a zapiski kronikarzy i historyków to nie Ewangelia, nie Pismo św., ja robię po swojemu i basta!”.
Te słowa chyba najlepiej oddają charakter twórczości Jana Matejki, który jak nikt inny stworzył historię Polski.
Inspiracja:
Inspiracją dla artykułu była książka Macieja Siembiedy „444” – pierwszy tom cyklu z prokuratorem Jakubem Kanią, który został niedawno wznowiony w odświeżonej wersji przez Wydawnictwo Agora.
Polecamy video: Kto jest na obrazach Matejki?