Poland old

Lampki na choinkę z chropowatego szkła

Wersja w języku polskim:

Pamiętam dokładnie zimę 1975 roku, kiedy nasze małe miasteczko na południu Polski otuliła gruba warstwa śniegu. Był to czas PRL-u, gdy życie toczyło się powoli, a codzienność pełna była wyzwań. Mimo wszystko, w naszej rodzinie zawsze staraliśmy się, aby święta Bożego Narodzenia były wyjątkowe. Przygotowania zaczynały się na długo przed świętami – mama piekła pierniki, tata przynosił z targu najlepsze, jakie udało się zdobyć produkty, a ja z bratem nie mogliśmy się doczekać ubierania choinki.

Tego roku choinka miała być wyjątkowa, bo tata zdobył coś, czego nie mieliśmy nigdy wcześniej – lampki choinkowe z chropowatego szkła. W tamtych czasach, zdobycie jakiejkolwiek ozdoby na choinkę graniczyło z cudem, więc kiedy tata przyniósł te lampki, byliśmy wniebowzięci. Lampki były piękne, każda żaróweczka miała inną barwę, a szkło, z którego były wykonane, było lekko matowe, z chropowatą fakturą, która rozpraszała światło w niesamowity sposób.

Kiedy nadszedł dzień ubierania choinki, cała rodzina z niecierpliwością przystąpiła do pracy. Drzewko, jak co roku, przywiózł do domu dziadek – zawsze wybierał najpiękniejszą, pachnącą lasem jodłę. Mama zaczęła od rozwieszania łańcuchów, które robiliśmy ręcznie z kolorowego papieru, a ja z bratem układaliśmy na gałęziach bombki – niektóre z nich pamiętały jeszcze czasy przedwojenne.

Na samym końcu, z wielką ceremonią, przyszła pora na zawieszenie nowych lampek. Tata delikatnie rozwinął kable, a my z bratem trzymaliśmy każdy odcinek, aby przypadkiem ich nie poplątać. W końcu udało się je równomiernie rozłożyć na całym drzewku. Każda żaróweczka była osobnym małym dziełem sztuki – chropowata powierzchnia szkła sprawiała, że światło rozpraszało się delikatnie, tworząc wokół magiczną, miękką poświatę. Czułem, że choinka wyglądała jak z innego świata.

Kiedy w końcu tata podłączył lampki do prądu, w salonie zapanowała cisza. Nikt nie spodziewał się, że efekt będzie aż tak niezwykły. Światło, które wydobywało się z chropowatych żarówek, było ciepłe i miękkie, jakby otulało całą choinkę delikatnym, migoczącym płaszczem. Barwy mieszały się ze sobą, a chropowata powierzchnia szkła sprawiała, że światło rozchodziło się w różne strony, tworząc na ścianach pokoju kolorowe wzory. To było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem.

Tamten wieczór spędziliśmy siedząc przy choince, podziwiając ją i opowiadając sobie nawzajem historie z poprzednich świąt. Dla nas, dzieci, była to prawdziwa magia. W tamtym momencie, w środku zimy PRL-u, gdzie wiele rzeczy było szare i trudne, nasz salon wydawał się być miejscem pełnym ciepła i nadziei. Pamiętam, jak siedziałem z bratem na dywanie, patrząc w górę na choinkę, a mama z tatą przygotowywali kolację wigilijną. To był moment, w którym czułem, że wszystko jest na swoim miejscu.

Jednak, jak to bywało w tamtych czasach, nie wszystko szło zgodnie z planem. Kilka dni po Wigilii, kiedy lampki wciąż pięknie świeciły na naszej choince, jedno z nich nagle przestało działać. Pamiętam, jak tata próbował znaleźć, która żarówka się przepaliła. W tamtych latach żarówki nie były wymienne tak łatwo, jak dzisiaj. Trzeba było znaleźć dokładnie tę, która się przepaliła, inaczej cały zestaw nie działał.

Po godzinach prób i błędów, udało się znaleźć winowajcę – jedna z chropowatych żarówek nie wytrzymała i zgasła. Niestety, nie mieliśmy zapasowej. Pamiętam rozczarowanie, które wszyscy czuliśmy, kiedy choinka przestała świecić pełnym blaskiem. Tata próbował naprawić lampkę, ale niestety nie udało się. Cały zestaw musiał zostać wyłączony, bo nie dało się już go w pełni używać.

Mimo wszystko, tamte święta zapadły mi w pamięć jako jedno z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Choinka z lampkami z chropowatego szkła, mimo że nie świeciła przez całe święta, była symbolem tamtych czasów – pełnych wyzwań, ale i chwil pełnych magii. W PRL-u często brakowało wielu rzeczy, ale te małe, rzadkie chwile radości, jak te, które przyniosły nam te lampki, były tym, co sprawiało, że życie miało sens.

Od tamtej pory, co roku, choć mieliśmy różne ozdoby, zawsze pamiętałem o tych lampkach z chropowatego szkła. Choć działały tylko krótko, nauczyły mnie, że to nie rzeczy materialne są najważniejsze. Chodzi o to, co czujemy, kiedy jesteśmy razem, o radość, którą dzielimy z bliskimi. Lampki z chropowatego szkła pozostaną w mojej pamięci na zawsze jako symbol tamtych czasów – piękne, delikatne, ale i kruche, jak wiele rzeczy w tamtej epoce.

Wersja w języku polskim:

Był grudzień 1978 roku, a śnieg pokrywał już ulice naszego małego miasteczka na południu Polski. Żyliśmy w czasach PRL-u, a życie toczyło się według swojego własnego rytmu, dalekiego od dzisiejszego pośpiechu. Wszystko było bardziej surowe, skromniejsze, ale też miało swój niepowtarzalny urok. Byliśmy rodziną skromną, ale zawsze dbaliśmy o to, by święta były wyjątkowe, pełne ciepła i miłości.

W tamtym roku, tak jak co roku, przygotowania do świąt rozpoczęły się kilka tygodni wcześniej. Mama piekła pierniki, a tata przynosił ze sklepu produkty, które udało się zdobyć, bo w tamtych czasach półki sklepowe były często puste. Najbardziej cieszyłem się na choinkę. To był symbol świąt – pięknie ozdobiona, pachnąca lasem, a przede wszystkim rozświetlona lampkami choinkowymi.

Lampki choinkowe w PRL-u to była rzecz na wagę złota. Kiedy udało się je kupić, to była prawdziwa gratka. Pamiętam, jak w tamtym roku tata wrócił do domu z pudełkiem, które skrywało w sobie zestaw lampek choinkowych. Były to lampki produkowane w ZSRR, z kolorowymi, migającymi żaróweczkami. W tamtych czasach to było coś niezwykłego. W całym miasteczku tylko nieliczne rodziny miały takie lampki, więc poczuliśmy się wyjątkowi.

Choinka stanęła w salonie, a ja z bratem dostaliśmy zadanie zawieszenia ozdób. Zawsze lubiliśmy to robić, bo każda bombka miała swoją historię. Jedne były robione przez nas w szkole, inne kupione na jarmarkach, a jeszcze inne przechodziły z pokolenia na pokolenie. Ale tego roku, główną atrakcją miały być te nowiutkie lampki.

Tata starannie rozwiesił je na drzewku. Kiedy podłączył wtyczkę do prądu i lampki po raz pierwszy zaświeciły, w salonie rozbrzmiały okrzyki radości. Żarówki migały w różnych kolorach – niebieskim, czerwonym, zielonym i żółtym. To był magiczny moment. Patrząc na te lampki, czułem się, jakbyśmy żyli w innym, lepszym świecie – pełnym ciepła, radości i nadziei.

Jednak, jak to w PRL-u bywało, rzeczy nigdy nie były takie proste. Lampki działały zaledwie kilka dni. Pamiętam dokładnie, że to było w Wigilię. Siedzieliśmy przy stole, jedząc barszcz z uszkami, gdy nagle w salonie zrobiło się ciemno. Lampki zgasły. Tata próbował je naprawić, ale bezskutecznie. Okazało się, że jedna z żarówek przepaliła się, a niestety, w tamtych czasach nie było mowy o łatwym zdobyciu zapasowej.

W tamtym momencie poczuliśmy rozczarowanie. Święta bez migoczących lampek na choince wydawały się mniej magiczne. Ale to był PRL – człowiek szybko musiał nauczyć się radzić sobie w trudnych sytuacjach. Tata, jak zawsze, miał swoje sposoby. Postanowił, że skoro lampki nie działają, to spróbujemy czegoś innego. Wyjął z piwnicy stare świece i postawiliśmy je wokół choinki.

To był moment, który zapamiętam na zawsze. Choć nie mieliśmy lampek, światło świec, które delikatnie oświetlało ozdoby i igły choinki, stworzyło niezwykłą, wręcz mistyczną atmosferę. Siedzieliśmy razem, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy kolędy, a wszystko to przy blasku świec. Wtedy zrozumiałem, że nie chodzi o to, co mamy, ale o to, z kim spędzamy te chwile.

Od tamtej pory zawsze myślę o tych lampkach choinkowych jako o symbolu tamtych czasów. Z jednej strony były piękne, ale z drugiej strony kruche, jak wiele rzeczy w PRL-u. Ale to właśnie ta kruchość nauczyła nas doceniać proste chwile, radość z małych rzeczy i siłę rodzinnych więzi.

Następnego roku, kiedy tata znowu zdobył nowe lampki, choinka znowu rozbłysła kolorowym światłem. Ale nigdy nie zapomnę tamtych świąt z 1978 roku, kiedy to świece zastąpiły lampki, a my odkryliśmy, że prawdziwa magia świąt tkwi w byciu razem.

LEAVE A RESPONSE

Your email address will not be published. Required fields are marked *